mgły

mgły

piątek, 20 czerwca 2014

Zrozumienie

Leżę w miękkiej chmurze mchów. Nade mną bezkresna przestrzeń nieba, pełna perspektywicznych załamań obłoków, zamknięta umownymi ramami zielonych, brzozowych gałęzi. Po zielonej skórze liści ześlizguje się słońce i zapada głęboko w bezkresy źrenic. Zamykam oczy.

Czas gubi się w swoich pętlach. Zawieszona w połowie drogi między dwoma doskonałościami - WielkimCynikiem i WiecznymEgzystencjalistą, staję się faustowską chwilą, nieprecyzyjną wiecznością bez początku i końca. Spokojnym nurtem przepływa przeze mnie Rzeczywistość, ogniskuje się w Krysztale, napełniając go Zachwytem i odwieczną Tęsknotą za nieosiągalnym, doskonałym poznaniem.  Oddałabym wszystko za jedno spojrzenie na DolinęMgieł z ich perspektywy, za bycie przez moment jednością WielkiegoCynika i WiecznegoEgzystencjalisty, za zrozumienie perfekcyjnej Całości z jednoczesnym zanurzeniem się w szczególe. Tak bardzo boli świadomość NieMożliwości.

Czas kondensuje się w kamieniu zamkniętym w dłoni, pulsuje obrazami dawnych wspomnień i obecnych doznań, jednoczesnym zespoleniem niezwykłego Zatrzymania. Na ustach mam jeszcze smak poziomek... Słodycz tamtego lata utkanego z przelotnych wzruszeń splata się z obrazem NieZaistniałego, tworząc idealną całość przesyconą tym samym uczuciem, zintensyfikowanym każdym zmysłem. Chciałabym uciec od niej i jednocześnie zanurzyć się w niej lekko i bezpretensjonalnie. Odgłosy, zapachy, smaki, dotyki - te same tam i tu, nieprzemijające mosty między Przeszłością a Teraźniejszością.

*   *   *

Nie jest łatwo istnieć z Kryształem uwięzionym w ciele, odczuwać Rzeczywistość na wielu poziomach, dogłębnie i mocno. Każdego dnia błądzić między Zachwytem a Bólem, z poczuciem wiecznej Tęsknoty i NieDopasowania. Największą ironią jest intuicyjne czytanie innych, wewnętrzne pragnienie bycia częścią drugiej istoty, poszukiwanie Iskier łączących byty przy jednoczesnym poczuciu wyobcowania i samotności. Przecież nie da się wytłumaczyć w żaden racjonalny sposób, że chwila odpoczynku w lesie na mchu staje się przeżyciem z pogranicza mistycyzmu, że Rzeczywistość jest tak bardzo złożona. Czy ktokolwiek jest to w stanie pojąć?

wtorek, 17 czerwca 2014

NibyWładza

Podobno bycie Tyrem to Dar. Podobno nie każda istota jest w oczach WielkiegoCynika godna brać na swoje barki odpowiedzialność za przeprowadzanie innych przez labirynty DolinyMgieł, za wyznaczanie kursów, obdarowywanie mapami wyborów, przesiewanie decyzji. Podobno trzeba mieć coś wyjątkowego w sobie, by móc odnajdywać w Istnieniach okruchy Kryształu, rozświetlać je Blaskiem i z tym kompasem wysyłać na poszukiwanie swoich Sensów. Podobno...
Im dłużej patrzę na PolitykęSchematu, im wnikliwiej obserwuję działania Tyrów wokół mnie, tym mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że  mówią jakimś innym językiem, w którym pojęcia całkowicie pozbawione są sensu, a Słowa przeglądają się groteskowo w swoich znaczeniach. Idee są karykaturalnie powykręcane, zdeformowane i wystawione na arenę rzeczywistości niczym średniowieczne monstra. Tyry prześcigają się w pomysłach na absurdalne wypaczanie kolejnych zdawałoby się oczywistych spraw, jakby brały udział w jakiś niezdefiniowanych zawodach, jakby walczyły o bezcenną nagrodę. Wciskają w Schematy, nie patrząc na to, czy materia pasuje do ramy, bezlitośnie odcinają wszystko, co wystaje poza Ograniczenia, nie patrząc na to, że w błoto lecą Marzenia, Zdolności, Emocje. Ze stoickim spokojem obserwują, jak wykrwawiają się stosy powyrywanych Skrzydeł. A wystarczyłoby tylko otworzyć oczy, wsłuchać się w sensy Słów i Gestów, przesunąć dłonią po fakturze, a substancja sama ułożyłaby się w odpowiednią ramę. Może nie bezboleśnie, bo istnienie w DolinieMgieł wymaga wytrawienia ogniem, zahartowania, by można było przetrwać zawirowania Rzeczywistości, ale jednak bez niszczenia tego, co wyjątkowe, niepowtarzalne i nieschematyczne.
Widziałam PseudoTyry upojone do granic rozsądku poczuciem NibyWładzy, którą daje im PolitykaSchematu, wypadające poza ring czystej Przyzwoitości, na ślepo, w amoku irracjonalnej zawiści kopiące tych, którym nie udało się wcisnąć umysłu w homonto Schematu. Nie będziesz inny, niż ci dyktuję...Nie będziesz miał własnego zdania...Będziesz marionetką, chociaż przez ten ułamek sekundy, kiedy ci pokażę, że to ja tu rządzę... Odegram się... Zobacz, jesteś nikim. NibyWładza falą dzikiej satysfakcji rozlewa się po ich krwiobiegu, by dać im poczucie, że cokolwiek znaczą. Nieważne jest, kim jest ten, który leży na deskach. Nie ma znaczenia, ile nosi w sobie nienarodzonych doskonałości. Liczy się tylko porażka PseudoTyra, to że nie był w stanie zapanować nad materią i stworzyć z niej groteskowej figurki do swojej kolekcji marionetek.
Kiedy trafiam na PseudoTyra, mam ochotę opuścić na zawsze PolitykęSchematu, Sytem, który pozwala na sadystyczne gry w imię przerośniętego ego. W gąszczu Schematyzacji, ograniczeń PolitykiSchematu i własnych niedoskonałości, można błądzić, można coś przeoczyć, można być bezsilnym, nie wyważyć Słowa. Zdarza się zatracić obiektywizm lub nadinterpretować sprawiedliwość. Bywa się TyremKonsekwentnymDoBólu i TyremLitościwym, TyremZasadniczym i TyremAutorytetem, TyremSchematyzującym i TyremKreatyzującym. Nic nie usprawiedliwia jednak bycia PseudoTyrem, który potrzebuje NibyWładzy, by zaznaczyć swój byt.
*  *  *
Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Być uważnym
Pełnym pasji
[...]
I tego trzymać się trzeba
Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Żeby człowiek
W życiu onym
Sprawiedliwym
Był i godnym
Żeby człowiek
Był człowiekiem
(Prefacja, Edward Stachura)
http://www.youtube.com/watch?v=cZkTgASfw-0

poniedziałek, 16 czerwca 2014

PotwornyDar

Rzeczywistość przepływa między palcami, lekko i cicho. Obrazy pojawiają się i znikają z wielkich ekranów wokół mnie, dalekie i nierealne jak filmowa projekcja z innego czasu, z innej przestrzeni, fikcyjne. Uwaga rozmazuje się na nich i przepływa dalej, ku innym wyzutym ze znaczeń dźwiękom, kolorom, twarzom, zapachom. Nakręcona kluczykiem powinności zabaweczka wykonuje rutynowe fikołki przez codzienność: zamyka drzwi, uzupełnia papierki, odpowiada na pytania, zadaje pytania, a na koniec klaszcze w łapki i uśmiecha się od ucha do ucha. Wszystko dobrze? Oczywiście.

Tymczasem Mgła coraz ciaśniej otula Kryształ. Wdziera się w niego, dusząc ostatnie Iskry, budując szklany, zimny klosz wokół - idealnie gładką klatkę. Słowa docierają jeszcze z zewnątrz, ale już słychać w nich monotonną równość echa. Wszystko zostaje po tamtej stronie - wszystko prócz ciszy, wypełniającej szczelnie mglisty kokon. Tak bardzo bym chciała pójść w stronę tych wszystkich istnień, które obudziły Kryształ do życia - NiePrzeciętnej, NieZwykłego, BezImiennego, NieZaistniałego, BezPowrotnego..., ale nie widzę drogi. Tylko Mgła. Tylko Cisza. Tylko Strach.

* * *

WielkiCynik dał mi wielki dar - Kryształ, dzięki któremu patrzę na DolinęMgieł przez wielowymiarowy pryzmat. Czytam rzeczywistość na poziomie nieosiągalnym dla Fozów - poprzez gest, metaforę, spojrzenie. Każdy zmysł, wyostrzony do granic możliwości pozwala mi "widzieć" więcej, czuć mocniej i głębiej. Spolaryzowana w Krysztale Intuicja prowadzi mnie, gdy już wszystkie inne zmysły dawno się poddały, daje pewność dużo większa niż Myśl, sprawdza się lepiej niż Rozsądek. Każda rzecz w DolinieMgieł ma dla mnie kilka wymiarów, jest przesycona znaczeniami, jest wyjątkowa. Codziennie w drodze do MiejscaSchematyzacji przechodzę przez porosły koniczyną kawałek pola -  zapętlona w pośpiech, dociążona myślami do ziemi, uwikłana w schematy świata Fozów, a mimo to - dostrzegam, że codziennie kwiaty pachną inaczej - inaczej po gorącym dniu, inaczej po chłodnej deszczowej nocy, inaczej w południe. Nie widzę obcych w Rzece dnia, tylko przepływające obok historie. Patrzę na Fara, którego wszystkie Tyry dawno wpisały w Schemat aroganckiego dresa bez mózgu i widzę w oczach przerażający ból, a pod naderwanymi etykietkami - wrażliwość. Pod cukierkoworóżową przymilnością słówek i zapewnień, pod płaszczykiem serdecznych działań potrafię znaleźć najdrobniejszy okruch fałszu, nawet, gdy nikt inny go nie dostrzega...

Kryształ to także pryzmat ogniskujący każde uczucie w wiązkę skumulowanych Emocji. Jest cudownie, gdy przepływa przez niego strumień Zachwytów, gdy rozszczepia się na szlifach Miłość albo Wiara w mądrość WielkiegoCynika. Ogromną siłą są przepływające przez Kryształ Iskry i wybuchające w nim Blaski, Fascynacje i odbijający się w labiryncie ścian Śmiech. Jednak Kryształ potrafi zogniskować także Żal, Rozpacz, Odrzucenie. Łatwo go zarysować naostrzonym Słowem, ukruszyć Smutkiem. Ból potrafi w nim pulsować z siłą tak ogromną, że ma się ochotę wyrwać każdy zrośnięty z Kryształem mięsień, rozciąć serce i wydłubać z niego najdrobniejszy szlif. Ból jest tak ogromny, że tylko WielkaNiewiadoma jest w stanie go ukoić i dać wytchnienie oszalałym Emocjom.

Jak wytłumaczyć innym, że to, co "widzę" naprawdę istnieje? Że się nie mylę, twierdząc, że stojąca przede mną istota ma w sobie coś innego niż to, co można oszacować oczami? Jak szukać zrozumienia, gdy potrafi się rozpoznać porę dnia po zapachu polnego kamienia? Jak żyć, kiedy myśli zaplatają się w wiersze i opisują świat potokiem metafor?

WielkiCynik dał mi wielki dar - WielkąSamotność.

niedziela, 15 czerwca 2014

NaRozstaju

Widzę, jak nadchodzą. Wypełzają z zakamarków myśli lekkimi, niewinnymi smużkami, delikatne, prawie niezauważalne. Wnikają do Kryształu malutkimi, mikroskopijnie niezauważalnymi pęknięciami ostatnich dni - jakimś Odrzuceniem, jakimś Pominięciem,Milczeniem. Wciskają się, pęczniejąc w rysie, rozpychając ją swoim chłodem, rozsadzając kryształowe wejścia niczym lód rozsadza kamień. Widzę ich wędrówkę. Czuję, że coraz częściej wyciekają bezgłośnym bólem ze spojrzenia, że pokrywają kolor oczu szarością i szklanym Oddaleniem.

Widzę je i wiem, że najwyższy czas, by je powstrzymać. Wystarczy przesunąć Refleksje na inne tory, nie oglądać się wstecz, nie czuć. Wystarczy wejść w niewygodną zbroję Foza i wpisać się we wszystkie PseudoNormalności. Wystarczy odrzucić pragnienia w imię bycia w zgodzie ze Schematem i uznać, że to jest to, czego się chce.

Proste.

Widzę, ale... nie mam już siły odgarniać Mgieł sprzed oczu. Nie wiem nawet, czy chcę. W ich chłodnych objęciach, w hibernacji Emocji jest łatwiej. Nie ma miejsca na Rozczarowania. Nie widać tam przenikliwego spojrzenia Intuicji, a rzeczywistość płynie gdzieś obok, innym  nurtem. Można wpełznąć w jakąś norę i przestać istnieć dla świata. W końcu można bez lęku, spokojnie odnaleźć drogę ku WielkiejNiewiadomej i jej miękkiej pewności snu.

piątek, 13 czerwca 2014

PseudoTolerancyjnyTyr

Chłód wieczora przebiega drżeniem po karku.  Stoję boso na zimnych płytach chodnika, ze spojrzeniem szukającym gwiazd. Twarz opieram o miękkie futro chmur. Krople deszczu rozcieńczają zieleń spojrzenia i osuwają się, wolno po krawędzi policzka. Nie, nie płaczę. Deszcz zabłądził w moje oczy. To nic takiego.
Nie potrafię zrozumieć  Tyrów, mimo że od  dawna jestem nazywana jednym z nich. Nie umiem wniknąć w pokrętne ścieżki ich myślenia, zaakceptować działań całkowicie oderwanych od jakiejkolwiek logiki. Gdy już mi się wydaje, że podążam przetartymi przez Schemat drogami, okazuje się, że Kryształ niczym kompas prowadzi mnie w zupełnie inną stronę, gdzieś na manowce kreatyzacji i wydobywa z Farów pokłady niezwykłego Blasku. Czasem mam wrażenie, że tylko ja wiem o jego istnieniu, że ogrzewam myśli o coś, co istnieje tylko w moim polu postrzegania. Tyry nie zawracają sobie głów Blaskami. Dzielą Fary według niezrozumiałego dla mnie klucza, jedynie słusznej miary PrzystosowaniaDoSchematu, pospolitości i przeciętności. Pochylają się nad Nibami, chcąc sobie udowodnić wpisaną w funkcję troskę oraz poświęcenie i w karykaturalny sposób nadciągają  wątpliwy autorytet, wypychając go nadętymi frazesami.
W Krysztale znów pękła Iskra i Żal rozlał się po jego przejrzystości napełniając ją mętnym uczuciem bezsilności wobec Systemu i PseudoTolerancyjnegoTyra, dla którego podążanie wyznaczonym torem Schematu jest życiową misją. Nie liczy się indywidualizacja,  wyjątkowość ani Blask Farów. Zamknięty w ciasnych ścianach myślenia, patrzący na świat monochromatycznie PseudoTolerancyjnyTyr nie pojmuje, złożoności i wielowarstwowości rzeczywistości. Z precyzją wciska istnienia w identyczne ramki schematu, a gdy któreś nie pasuje - próbuje je przyciąć z zegarmistrzowską dokładnością i dopasować do setek innych, identycznych jak kostki domina. Kiedy zabieg się nie udaje, kiedy Blask rozrasta się we wszystkie strony i nijak nie daje się dostosować do schematycznych kryteriów,  PseudoTolerancyjnyTyr uznaje, iż to materiał jest pośledniej jakości, niewart uwagi ani zatrzymania. Tylko Przeciętność i Pospolitość układają się w uschematyzowane konstrukcje i to docenia PseudoTolerancyjnyTyr, ślepy twór PolitykiSchematu, zawieszony poza Empatią i Uczuciami, w niepodważalnej logice bylejakości.
*  *  *
Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ludzka głupota. Co do tej pierwszej są jednak pewne wątpliwości. A. Einstein

czwartek, 12 czerwca 2014

Przekleństwo

Niebo zawiesza kolory na swoich gałęziach. Jest jak rozłożyste drzewo nad moją zadziwioną głową, pełne barw i pastelowych odcieni wieczoru. Szeleści chmurami, poruszane lekkim, chłodnym wiatrem. Za chwilę zaowocuje drobnymi wiśniami gwiazd o cierpkim smaku Pustki i Tęsknoty za niedopowiedzianym, odległym życiem, które dziś wyjątkowo uporczywie domaga się uwagi.
Uwolniona od bagażu bezlitosnego CzasuOszacowywaniaFarów, pełnego obłudnych zagięć rzeczywistości i prób wpisania istnień w paranoidalne ramy Schematu, patrzę na opadające lekko chmury, pełne miękkiej lekkości. Z oddali czuć zapach przestrzeni, w którą tak bardzo pragnęłabym się teraz wtulić wszystkimi zmysłami i zapomnieć o  powinności Tyra, o ramach, w których więzi mnie PolitykaSchematu, o Słowach zamkniętych głęboko w Krysztale, zakneblowanych zakazami PseudoMoralności i NibyPowinności, nigdy niewypowiedzianych. Zapomnieć o Rzekach konwenansu i czasu, które oddzielaja mnie od kryształowych WspółIstnień. Chociaż przez moment być wolna, pozwolić każdej emocji przepłynąć przez Kryształ i rozlać się w nim kaskadą Iskier. Chociaż raz.  Na niedopowiedzianą wieczność chwili.
*  *  *
NieZaistniały  wtopił się w mój Kryształ, jak cień prehistorycznej muszki w bursztyn. Jego milcząca obecność odbija się w każdym szlifie, delikatny blask jego Kryształu oświetla dawno nieodwiedzane zakamarki, pełne zapomnianych  wzruszeń, obrosłych czasem Zatrzymań. Nie umiem zatrzymać Iskier, które rozsypują się z Kryształu w labirynty spojrzenia, zawieszają swoją jasność w kącikach uśmiechu, ogrzewają Słowa, zbyt wolne od konwencji. Czasem myślę, że lepiej by było, gdyby nigdy nie zaistniał. Gdyby minął się ze mną  w korytarzach Czasu, gdzieś obok, niedostrzeżony przechodzień. Gdyby... Nie mam pojęcia, dlaczego WielkiCynik nie oszczędził mi tego SpotkaniaNieWPorę. Dlaczego pozwolił, by NieZaistniały od pierwszego spojrzenia, przelotnego Słowa już zawsze wywoływał drżenie Kryształu, by jego milcząca obecność była tak bardzo namacalna.
Nie mogę się uwolnić od Zatrzymań. Szkiców pozawieszanych przed oczami, tak realnie plastycznych, fotograficznych chwil. Każdego dnia zanurzam nowy obraz w wywoływaczu pamięci, utrwalam we wspomnieniu - tysiące detali, niuansów, niezauważalnych szczegółów. Nie wiem, po co je zbieram. Jaki sens ma ta galeria pozawieszana na ścianach Kryształu? Po co wracam z uporem maniaka do obrazu  dłoni chroniącej kruchość biedronki, do Zatrzymania roziskrzonego słońcem płatka śniegu  na rzęsie, do wspomnienia ciepła szorstkiego policzka na skórze, do gestów zbyt pochopnie rozsypanych w przestrzeni. Kolejny raz mam ochotę wykrzyczeć WielkiemuCynikowi w twarz niesprawiedliwość perfekcyjnych mechanizmów, okrucieństwo obdarowania mnie Kryształem, logistykę Spotkań.
Patrzę w oko księżyca, niczym bakteria w szklane oko mikroskopu. Jesteś tam sukinsynu? Jeśli tak, wyrwij ze mnie Kryształ. Roztrzaskaj go w kosmiczny pył. Słyszysz?
Cisza.

wtorek, 10 czerwca 2014

NieDopasowanie

Śmiech rozbrzmiewa z drugiego brzegu. Docierają do mnie strzępki rozmów, okruchy tajemnic zamkniętych w obcych skojarzeniach, przeżycia, które oglądam jak film dokumentalny na ekranie opowieści. Zawieszona po drugiej stronie rzeczywistości ukradkiem spoglądam na świat, w którym zawsze będę intruzem. Pod powiekami mam obraz roześmianych twarzy, zarysy sylwetek, które powoli wtapiają się w niedookreśloną perspektywę letniego dnia, gwar rozmów powoli cichnie, ustępując przestrzeni należne jej miejsce. Już tylko cienie lekkim pastelem majaczą na zieleni. Dalekie cienie, wspomnienie czyjejś obecności, odchodzi bez jednego gestu, bez spojrzenia za siebie.
*  *  *
NieDopasowanie. Jedno z najgorszych przekleństw Kryształu. Wieczne poczucie obcości. Wieczne przekonanie, że istoty obok nie tolerują twojej obecności, że nie poszukują relacji, że nie chcą dzielić z tobą swoich światów. Ciągłe "bycie z boku", nieskończona misja obserwatora bez udziału i nieustanne wrażenie, że się gdzieś nie pasuje. Samotność w tłumie. Istnieję w zawieszeniu między bytami, bez przynależności, bez poczucia bycia istotną częścią czegoś lub kogoś. Równo przycięty kawałek kartonu w krainie puzzli, bez wzoru wpisującego się w jakąkolwiek większą układankę.
Indywidualizm. Niektórzy w nim chronią się  przed poczuciem nieskończonej obcości. Bycie indywidualistą jest zdecydowanie lepsze niż NieDopasowanie. Łatwiej zaakceptować odrzucenie, zmieniając perspektywę na egocentryczną obojętność wobec świata, wmawiając sobie wybór, którego tak naprawdę nie ma. Jest tylko szklana klatka, w której każda bliskość jest pozorna, przedzielona przezroczystym dystansem, przez który nie można się przedrzeć, by prawdziwie poczuć się częścią mozaiki.
* * *
"Chcesz rozbić taflę szkła, a ona się ugina
I tam są wszyscy, a naprzeciw - ty."
                                            (Szyba. Metro)