mgły

mgły

piątek, 5 kwietnia 2013

Ważenie

Podczas wędrówki przez DolinęMgieł od czasu do czasu nastaje PoraZmian. W jednej chwili całe istnienie orarnia pragnienie działania wbrew ustalonym porządkom, nieodparta ochota na uczynienie czegoś wbrew logice, nieokiełznana chęć na posmakowanie nowości. Wokół zaczynają kiełkować możliwości, które wprawne oko szybko skataloguje - zmiany niewielkie, zmiany radykalne, zmiany nastrojowe, zmiany dekoracji - ogromne bogactwo wyborów. Wystarczy sięgnąć, wystarczy zewrwać i wgryźć się w słodki miąższ zmiany, a potem rozkoszować się feerią smaków albo przeżuwać gorycz porażki.

Nie mogę się ostatnio oprzeć wrażneniu, że otaczające mnie Tyry są coraz bardziej ograniczone i wpatrzone ślepo w swoje racje. Czasem wydaje mi się, że stoję za szklaną taflą i krzyczę do nich w dawno zapomnianym narzeczu nieistniejącego języka - widzą mnie, reaguja, a nawet coś odpowiadają, coś zupełnie bez związku - cytat z poprzedniego Czasu, wiadomość z odległej galaktyki. Patrzę i nie mogę uwierzyć, jak szybko rozrasta się wokół NibyLandia zaludniona po brzegi wyłącznie Nibami - istotami bezrefleksyjnie schematycznymi, wypełnionymi próżnią najwyższej klasy, do bólu odporną na jakiekolwiek próby kreatyzacji lub schematyzacji. Każdego dnia obarczona etykietką Tyra taplam się w tej intelektualnej brei niczym w bezkresnym odrażającym grzęzawisku. Brnę dalej bez nadziei na zmiany PolitykiSchematu, coraz bardziej zmęczona i ubrudzona bezrefleksyjną głupotą, zduszona gnilnym zapachem rozkładającego się ścierwa kreatywności. Każdego dnia widzę, jak wypuszczane z moich rąk idee spadają w to bajoro i toną wciągane przez bezkresne obszary ignorancji, z każdym krokiem widzę, jak wygasa we mnie Iskra pomysłowości i chęć do postawienia kolejnego kroku.

Stoję pośrodku trzęsawiska. Coraz mocniej czuję wokół lekki zapach PoryZmian, która prowadzi mnie do Tyrów mówiących tym samym językiem kreacji, do Tyrów, które nie tracą czasu na wznoszenie twierdz NibyLandii, lecz kreatyzują Fary, by wydobyć z nich jak najwięcej blasku. Kryształ rwie sie w tamtą stronę, pcha świadomość na tory Decyzji, która pozwoli mi wydostać się z bagna ignorancji i wszczepiać okruchy kryształu tam, gdzie mają szansę się przyjąć. ZmianaRadykalna wisi w powietrzu, napełniając je słodkim zapachem obietnicy PozaSchematu.

Kiedy myślę o PorzeZmian przed oczami stają mi twarze Farów, które przecięły mi drogę, które mi zaufały i podążyły drogą kreatyzacji. Widzę otwarte spojrzenia, które spotykam jednak w tym bagnie bezmyślenia. Ważąc Decyzję widzę również niestabilną linę, po której będę musiała przejść ponad mokradłami. Każdy krok zbliża do wolności, każdy krok może być ostatni, a upadek bolesny. Wiem jednak, że PoraZmian daje mi szansę, kiełkuje możliwością. Czy starczy mi odwagi, by pójść tą drogą?

czwartek, 4 kwietnia 2013

PrzeSilenie

Po raz kolejny Czas pokazał swoją niezależność. Po raz kolejny WielkiCynik zachichotał szyderczo schowany za grubymi szkłami chmur. Fozy z coraz większym zniecierpliwieniem i obawą spoglądają to w kalendarze zwiastujące rozkwieconymi ilustracjami nadejście PoryPowrotuPtaków, to znów w cięzkie ołowiane niebo sypiące nieustająco białe opiłki chłodu. Bawi mnie to ich zaniepokojenie, nieoczekiwany przymus odejścia od schematu. To co niepodważalne i oczywiste - nie nastąpiło. Nerwowość, nieustające rozmowy, narzekania, oczekiwania, a za oknami biel. I Zatrzymania - czyjś uśmiech między wirującymi płatkami. Niebo, zbyt ciężkie szarością by utrzymać sie ponad budynkami - tonące w chmurach światła najwyższych pięter.

Staram się dostrzegać niezwykłości w tych przedziwnych metamorfozach Czasu, jednak coraz częściej dopada mnie PrzeSilenie. Myśli płyną znacznie wolniej, rozbijając się o rafy prozaicznych problemów, senność przyciska powieki z siłą grawitacji i zdaje się być stanem permanentnym, koncentracja wzięla sobie zaległy urlop i ma w nosie fakt, że jest mi potrzebna do przetrwania SpotkaniaNieWPorę i podjęcia Decyzji. Pod czaszką snują się strzępki myśli, pomysły przelewają sie przez palce zostawiając po sobie niesprecyzowane uczucie wilgoci, niepozałatwiane sprawy wysypują się z kartek terminarza. W tym wszystkim spaceruje NieZaistniały, od czasu do czasu będąc katalizatorem kolejnego chaosu emocji niepowstrzymanego w porę przez zdekoncentrowny racjonalizm. Nieuważna wychodzę z NieZaistniałym na spacery pośród niedopowiedzeń i aluzji, wdaję się w ulotne konwersacje poza słowami.  I tym sposobem zamiast podążąć w stronę PoryPożegnań, wikłam się w coraz bardziej skomplikowane pajęczyny Iskier i odcienie niechcianych emocji wędrujące pomiędzy spojrzeniami. NieZaistniały istnieje coraz wyraźniej, a już dawno powinien się rozpłynąć w tle, zniknąć w mglistej aurze za bramą PoryPożegnań. Powinien. Musi.



*   *   *

Słowa przychodzą i odchodzą. Zatrzymuję je i składam w obrazy, które czasem rozdaję Przechodniom. Tylko, że nikt się nie zatrzymuje, nie daje znaku, że to ma sens. Bierze słowa jak wciskaną na schodach reklamę, odruchowo wkłada do kieszeni lub wyrzuca do pierwszego lepszego kosza.  Przechodniu?