mgły

mgły

poniedziałek, 16 stycznia 2012

MiejscePrawd

...jeszcze nie. To jeszcze nie TERAZ. Chwila oddechu do następnego razu.

*  *  *
Tyle Mgieł już przepłynęło przeze mnie odkąd opuściłam DomMilczenia. Kilkakrotnie zmieniły się kolory światła ponad DolinąMgieł, przeminęły nowe okresy schematyzowania Farów, w zakamarkach kryształu błyskały i gasły iskry, na krawędziach zebrał się kurz przemijających zdarzeń. Odeszłam zostawiając za sobą DomMilczenia, a jednak nie udało mi się od niego uciec. Jego cisza trwa we mnie ciągle, dźwięczy nutą żalu i cierpienia. W Krysztale tkwią ziarna zimnego muru, wokół których narosły wrzody minionych dni. Ciągle w źrenicach sterczą igły porozbijanych szyb i przeszywają chłodem każdy obraz, zniekształcają pejzaże i twarze.
Próbuję wyrwać z siebie resztki DomuMilczenia, przefiltrować krew z jadu Białej i NieIstniejącego, ale one wciąż odnawiają się nowymi przerzutami. Są jak rak - wyrwane z jednego miejsca, atakują inne, dotychczas pozornie zdrowe. Potraktowane chemią puchną i pękają, rozlewając swoje zgniłe wnętrze na cały Kryształ.
W poszukiwaniu lekarstwa natrafiłam na MiejscePrawd. Przygarnia mnie ono, uczy, jak goić rany po DomuMilczenia. Otwiera blizny i z całą bezlitosną precyzją chirurgii czyści kolejne ukryte pod strupami ogniska zarazy. Dostrzegłam, że mój Kryształ jest pełen blizn i zaognionych wrzodów, w których oślizłych wnętrznościach rodzi się Mgła.

*  *   *
W MiejscuPrawd można spotkać NieWidzialnych. Są sobie obcy i nie szukają porozumienia. Są Fozami i Kryształowymi, ale tak naprawdę nie przynależą nigdzie. Łączy ich jedno - każdy miał jakiś DomMilczenia, od którego cienia i resztek nie potrafi się uwolnić. Spotykają się w MiejscuPrawd, by wspólnie szukać antidotum na jad, który jakieś Białe i jacyś NieIstniejący wstrzyknęli w ich istnienie. Próbują pozbyć się resztek swojego przekleństwa i odzyskać utracony spokój.
Jestem jednym z NieWidzialnych.

niedziela, 8 stycznia 2012

Dlaczego?

Znów zsuwam się w głębiny, bezskutecznie próbując wbić pazury w otaczające mnie szkło. Zapadam się wciąż  niżej, ciągnięta w dół przez mroczne grzęzawiska Mgieł. Brak sił doskwiera coraz bardziej i coraz wyraźniejsza staje się świadomość zapadania w obojętność doznań. Każda sekunda oblepiona chłodem i rozciągnięta między pasmami Mgieł zdaje się nie mieć końca. Ciąży jak bezkresny ołowiany łańcuch i ściąga resztki jaźni w bezkresny letarg.

Mgły wciskają się w żyły niczym kurara. Paraliżują wszystkie zmysły, odbierają doznania i hibernują puls emocji. Krajobraz rozmywa się przed oczami, kolory rozmazują się, by w końcu spłynąć i zaschnąć na źrenicach jednostajną szarością. Wszystko przestaje istnieć. W półśnie- nieistnieniu próbuję jak zwierzę schować się przed oplatającą gardło Mgłą. Ale przed nią nie ma ucieczki. Chyba że na zawsze porzuci się DolinęMgieł i świadomie otworzy drogę w WielkąNiewiadomą.

Zawsze, gdy przychodzi SzklistaMgła, zastanawiam się, czy to już TERAZ. Czy ten wyrafinowany kat tym razem doprowadzi mnie pod drzwi i położę dłoń na klamce na drugą stronę czasu. Wiem, że to nastąpi. Wiem, że nie mam szans uciec Mgłom i odzyskać Światło w swoim Krysztale. Nie wiem tylko, kiedy Mgła wyssie ze mnie wszystko i przestanie mnie tu trzymać ostatnia Iskra.

Mgły są doskonałe. Wyrafinowane w swoim sadyzmie. Dopadają swoją ofiarę i znęcają się nad nią do utraty zmysłów, do obłędu między paranoiczną bezsennością a histerycznym snem. Gdy już ciało sparaliżowane mglistą kurarą oddziela się od świadomości, kiedy powieki są zbyt ciężkie, aby chcieć otworzyć oczy, Mgły się rozrzedzają i pozwalają kilku promieniom ogrzać zmasakrowane bólem istnienie. Łaskawie godzą się, by ofiara odzyskała trochę sił, by móc wytrzymać kolejną dawkę wyrafinowanego sadyzmu.

Fozy nie są w stanie zrozumieć siły Mgieł. Wydaje im się, że można rozdmuchać je opowieściami, że można trzymać je z daleka, okrywszy się farmakologicznym pseudoszczęsciem. Sądzą, że siła woli i tzw. pozytywne myślenie są antidotum na powtarzające się dawki mglistej kurary. Nie rozumieją. I odmawiają ofiarom Mgieł łagodnego przejścia w WielkąNiewiadomą z wyboru. Zasłaniają się  frazesami moralności, prawem WielkiegoCynika. Ktoś, kto choć raz był we Mgle, wie, że trwanie w niej, powtarzające się odcinki czasu naznaczone paraliżem i bólem, są tysiąckroć gorsze niż podważenie praw WielkiegoCynika. Istnienie od koszmaru do koszmaru, bez nadziei na przebudzenie jest straszniejsze niż bezpowrotne wtulenie twarzy w WielkąNiewiadomą.

Gdy cierpi zwierzę, po prostu pozwala się mu zasnąć. Kryształowych zostawia się w Mglistym koszmarze, czeka, aż wszystko zgnije w ich wnętrzu i sami wejdą w WielkąNiewiadomą w ostatnim desperackim spazmie bólu. Bez możliwości wyboru. Bez godności, którą daje Sen. A wszystko w imię cynicznej ideologii i pustych haseł o uszlachetniającej mocy cierpienia. Ono niczego ani nikogo nie uszlachetnia. Odbiera tylko resztki godności.



*    *    *

"Samobójstwo, jeżeli tak się stanie, popełnię przecież z miłości do życia, a nie do śmierci. To będzie akt wierności, a nie zdrady."