mgły

mgły

czwartek, 12 czerwca 2014

Przekleństwo

Niebo zawiesza kolory na swoich gałęziach. Jest jak rozłożyste drzewo nad moją zadziwioną głową, pełne barw i pastelowych odcieni wieczoru. Szeleści chmurami, poruszane lekkim, chłodnym wiatrem. Za chwilę zaowocuje drobnymi wiśniami gwiazd o cierpkim smaku Pustki i Tęsknoty za niedopowiedzianym, odległym życiem, które dziś wyjątkowo uporczywie domaga się uwagi.
Uwolniona od bagażu bezlitosnego CzasuOszacowywaniaFarów, pełnego obłudnych zagięć rzeczywistości i prób wpisania istnień w paranoidalne ramy Schematu, patrzę na opadające lekko chmury, pełne miękkiej lekkości. Z oddali czuć zapach przestrzeni, w którą tak bardzo pragnęłabym się teraz wtulić wszystkimi zmysłami i zapomnieć o  powinności Tyra, o ramach, w których więzi mnie PolitykaSchematu, o Słowach zamkniętych głęboko w Krysztale, zakneblowanych zakazami PseudoMoralności i NibyPowinności, nigdy niewypowiedzianych. Zapomnieć o Rzekach konwenansu i czasu, które oddzielaja mnie od kryształowych WspółIstnień. Chociaż przez moment być wolna, pozwolić każdej emocji przepłynąć przez Kryształ i rozlać się w nim kaskadą Iskier. Chociaż raz.  Na niedopowiedzianą wieczność chwili.
*  *  *
NieZaistniały  wtopił się w mój Kryształ, jak cień prehistorycznej muszki w bursztyn. Jego milcząca obecność odbija się w każdym szlifie, delikatny blask jego Kryształu oświetla dawno nieodwiedzane zakamarki, pełne zapomnianych  wzruszeń, obrosłych czasem Zatrzymań. Nie umiem zatrzymać Iskier, które rozsypują się z Kryształu w labirynty spojrzenia, zawieszają swoją jasność w kącikach uśmiechu, ogrzewają Słowa, zbyt wolne od konwencji. Czasem myślę, że lepiej by było, gdyby nigdy nie zaistniał. Gdyby minął się ze mną  w korytarzach Czasu, gdzieś obok, niedostrzeżony przechodzień. Gdyby... Nie mam pojęcia, dlaczego WielkiCynik nie oszczędził mi tego SpotkaniaNieWPorę. Dlaczego pozwolił, by NieZaistniały od pierwszego spojrzenia, przelotnego Słowa już zawsze wywoływał drżenie Kryształu, by jego milcząca obecność była tak bardzo namacalna.
Nie mogę się uwolnić od Zatrzymań. Szkiców pozawieszanych przed oczami, tak realnie plastycznych, fotograficznych chwil. Każdego dnia zanurzam nowy obraz w wywoływaczu pamięci, utrwalam we wspomnieniu - tysiące detali, niuansów, niezauważalnych szczegółów. Nie wiem, po co je zbieram. Jaki sens ma ta galeria pozawieszana na ścianach Kryształu? Po co wracam z uporem maniaka do obrazu  dłoni chroniącej kruchość biedronki, do Zatrzymania roziskrzonego słońcem płatka śniegu  na rzęsie, do wspomnienia ciepła szorstkiego policzka na skórze, do gestów zbyt pochopnie rozsypanych w przestrzeni. Kolejny raz mam ochotę wykrzyczeć WielkiemuCynikowi w twarz niesprawiedliwość perfekcyjnych mechanizmów, okrucieństwo obdarowania mnie Kryształem, logistykę Spotkań.
Patrzę w oko księżyca, niczym bakteria w szklane oko mikroskopu. Jesteś tam sukinsynu? Jeśli tak, wyrwij ze mnie Kryształ. Roztrzaskaj go w kosmiczny pył. Słyszysz?
Cisza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz