W DolinieMgieł zachodzą niepojęte zjawiska. Rzeczy, ludzie, wydarzenia ulegają nieodgadnionym metamorfozom, nielicząc się z protestami przypadkowych świadków. Czas jest wyjątkowo kreatywny i zupełnie obojętny w swoich przemianach. Z cyniczną precyzją transformuje się i chichocze, widząc konsternację obserwatorów... Nigdy nie wiadomo, czy będzie go trzeba gonić, czy też będzie się sączył przez myśli, leniwie ocierając o wszystko. Zaskakuje też swoim kursem, nieodgadnionym. Czasem mknie najkrótszą drogą z punktu A do punktu B, innym razem, gdy oczekuję, by upłynąl sprawnie, meandruje to tu to tam, złośliwie rozciągając każdą sekundę. Zdarza się, że niespodziewanie raczy mnie iluzjonistyczną sztuczką stania w miejscu, a gdy emocje przestają sączyć oszołomienie, wynurza się niespodziewanie dużo dalej, niż się spodziewałam i zmusza do pogoni. Dziś postanowił podzielić się na nierówne podesty powinności i przeprowadzić mnie przez dzień bez większych niespodzianek.
Podest 1 - zgromadzenie Tyrów
Kilka razy do roku Tyry organizują zgromadzenia. Zbierają się wszystkie w kręgu dyżurnych problemów i babrają się w ich mazistej brei. Kiedy już się wypaprają, nasycą smrodem zgnilizny, następuje swoiste katharsis spełnienia misji. Tyry czują się ważne w swoim posłannictwie pozorów. Z nową siłą umacniają nadwątlone schematy, jakby nie dostrzegały powtarzalności tego rytuału.
Imitując Tyra, dobudowałam kilka przęseł misternej budowli obłudy, dokładnie według wzoru. W myślach nurzało się tylko poszukiwanie celowości. Czas z szyderczym uśmiechem dreptał małymi stopkami, rozciągając podest w nieskończoność.
Podest 2 - DomMilczenia
Stanęlam przed DomemMilczenia i ze zdziwieniem stwierdziłam, że cisza rozrosła się w nim niczym perz. Wryła się korzeniami w każdy zakamarek, zarastając resztki najmniejszych odgłosów. Nawet mgła stąd odeszła ciągnąc za sobą niewyczuwalną falę szeptu. DomMilczenia zastygł w letargu.
Weszłam w ten bezruch, by zabrać samtąd przywiędłe słowa. Wszystko było po staremu, a jednak czułam, jak ściany robią się coraz bledsze i zimniejsze, jak chłodny oddech staje się coraz płytszy. DomMilczenia wykrwawia się w ciszy i mrożącym osamotnieniu.
W tym żywym grobowcu mieszka Biała. To imię pasuje do niej idealnie, bo tak jak biel nie ma odcieni. Jest twarda i sztywna, każdy głos, każdy dotyk ześlizguje się z niej lub odbija, nie zostawiając śladu na wypolerowanej politurze. Biała jest też zimna. Wyczuwa się to już z daleka, gdyz wokół niej rozciąga się przenikliwy chłód, rozległa pustynia skuta lodem.
Biała zaczepiła mnie, gdy odchodziłam i zawiesiła w ciszy kilka zdań, które tylko spotęgowały milczenie. Z jakiegoś zakamarka wypełzła strużka mgły i załaskotała mnie w gardło. Po swojej stronie bezporozumienia również zawiesiłam kilka zdań. Wyglądały żenująco śmiesznie w swoich trykotach nonsensu. Za wrotami DomuMilczenia trwało późne lato, z całym bogactwem żywych obrazów. Smuga mgły zawiązała się jak apaszka wokół szyi.
Podest 3 - zgubieni we mgle
Czas nie robił tu już niespodzianek, jakby wyczuł niestosowność takiego zachowania. Niezwykły był otulony szczelnie mgłą. Wypełzała z jego ust, czaiła się w ruchach, wylewała nieokiełznanym strumieniem z chmurnych oczu.Czułam jej zapach, gdy wsiadał do samochodu. Moje słowa wpadały w nią, jak w masło, grzęznąc i niedocierając do Niezwykłego. Moja mglista apaszka zaczęła owijać mnie kokonem niedopuszczając najmniejszej emocji. Było mi dobrze i miękko w postępującym odrętwieniu uczuć. Nim zauważyłam, błądziliśmy we mgle, nie widząc się wzajemnie, nie łysząc i nie czując. Nie wiedziałam nawet, kiedy Niezwykły odszedł. Docierało do mnie echo jego słów, ale emocjnalnie zniekształcone mgłą.
DolinaMgieł ma dziwny klimat. Mgły nie słuchają tu komunikatów meteorologów. Pojawiają się niespodziewanie, nie informują o odejściu, gęstnieją w okamgnieniu. Nietrudno się pogubić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz