mgły

mgły

niedziela, 30 stycznia 2011

PółNoc

Wyruszyłam w Pół-noc. Tu rozprzestrzeniam się po horyzont, rozskrzydlam w wietrze, cichnę w szumie błękitów. Nieczęsto tu goszczę, raz do roku odbywam podróż wraz z nową partią Farów do schematyzacji. Oblekam powłokę Tyra, głęboko chowając swoje rozprzestrzenienia, które czasem zdradza tylko wzrok wawieszony na desce horyzontu. Nawet lubiłam te wyprawy w Pół-noc. Nowe Fary zawsze dostarczały mi energetyzującej dawki swych nieokiełznanych osobowości, a wyrwane schematyzacji strzępy czasu rozrastały się we mnie z całą siłą pohoryzontalnych przestrzeni.

Zawsze na Pól-nocy moje myśli idą ku Niezwykłemu. Potykają się tu o jego filozoficzny zarys świata, o rant sylwetki wrzeźbiony w błękit, o muszelki śmiechu pogubione niby przypadkiem. Chociaż wiatr poprzekładał czas w ogromnej klepsydrze plaż, to wiem, że odcisnęliśmy w nim nieśmiały ślad. Jego cień żyje w Pół-nocy i łasi się do mnie, gdy tu powracam.

Teraz Pół-noc zasnuwa niewidzialna mgła. Nie widzę jej szarych macek, ale wyczuwam każdą komórką ciała obecność tej wilgotnej i zimniej towarzyszki. Fary przestały produkować energię i ogrzewać atmosferę Północy, są potulne i zbyt łatwo ulegają schematyzacji. Nie ma w nich iskier, którymi karmiłam swój bunt. Poza tym stale trzymają dystans, nie zbliżają się jak dawniej do tętniącej we mnie inności, nie dają się karmić smakołykami nowych idei.

Obserwacja Tyrów.

Czas spędzany w towarzystwie Tyrów powoduje, że kotwiczy się we mnie przekonanie, że nie chcę być jednym z nich. Tyry są maksymalnie przewidywalne. Najchętniej nic by nie robiły,  tylko żerowały na tych, którzy dadzą padlinę gotówych pomysłów. Nawet nie bardzo schematyzują Fary. Puszczają je wolno w wyznaczonych zagrodach, pustych i maksymalnie zwyczajnych. Byle mieć spokój. Byle nie ubłocić się zaangażowaniem. Farom to odpowiada. Czasem skarżą się na zalegającą w kątach zagród nudę, ale o ile Tyry trzymają się z daleka, są to w stanie znosić. Wytwarza się jakaś niezwykła symbioza, pełna obrzydliwej pienistej obłudy wylewającej się każdą szczeliną pozoru.

Dlaczego więc mam wprowadzać proces kreatyzacji? Po co wypalać tkwiące we mnie kadzidła geniuszu i osnuwać wonią kreacji dusze Farów, skoro pozostałe Tyry egzystują ograniczając zaangażowanie do postaci powinności? Nie chcę być jednym z Tyrów, a jednak  wciąż coś mnie wpycha w tę formę, całkowicie obcą.

Pól-noc wydaje się zupełnie inna i odmiennie wyczerpująca. Nie podjęłam się kreatyzacji Farów z pełną siłą pomysłowej konsekwencji. Pozwoliłam innym Tyrom decydować i obserwowałam, jak cały schemat pokrywa mazista powłoka beznadziejnej nudy i dezorganizacji.Trochę mi szkoda niektórych Farów, bo wiem, że uschematyzowane i pozostawione sobie stracą tę cząstkę nieokiełznanego światła bezpowrotnie, jednak nie mam już ani okrucha motywacji, by rozbijać symbiozę wypielęgnowanej ignorancji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz