mgły

mgły

niedziela, 30 stycznia 2011

Fary i Tyry

Mgły skropliły się dziś na każdej, najmniejszej komórce świata, tworząc gigantyczny impresyjny obraz  bez ram. Rzeczywistość niewyraźnie migotała za firaną deszczu, niby ta sama, a jednak uświadomiona zupełnie inaczej.

W DolinieMgieł rozpoczęto Schematyzowanie Farów. Nic nadzwyczajnego - czas przesypał ostatnie ziarenko i ruszył po wyboistej drodze obowiązków. Rozpoczął się mój DekaRok. Jak zawsze o tej porze przybyły nowe Fary. Wciśnięte w ciasną elegancję, obserwowały nowe środowisko wypłoszone i niepewne. Nie dajcie się jednak wieść...Fary są nieobliczalne i niebezpieczne, zwłaszcza na początku schematyzowania. Pod powłoką niewinności kryją mroczne tajemnice, a ich działania raz po raz wybuchają niszcząc powtarzalność schematu ku przerażeniu Tyrów.

Właściwie lubię Fary, zwłaszcza, gdy są autentyczne. Wtedy, po krótkim oswajaniu, można  rozpocząć...no właśnie, co? Schematyzowanie? Nienawidzę go. Nudzi mnie jego przewidywalny bieg, irytuje płaski, pozbawiony perspektyw wzór, rozczarowują tytanowe ściany korytarzy ku jednej możliwości. Fary uschematyzowane przypominają mi chomiki poza świadomością modyfikacji. Dlatego, chociaż nazywają mnieTyrem, prawdziwe Fary kreatyzuję, by wydostać z ich jądra nowe obszary, nieodgadnione misteria myślenia. To ryzykowne balansowanie na krawędzi schematu bardzo denerwuje Tyry, lecz poznałam tajniki iluzji schematyzowania.

FaryFałsze  najchętniej tkwią w miejscu, poza procesami. Czasem Tyrom udaje się wcisnąć je w schemat, ale nawet wtedy pozostają w bezruchu. O kreatyzacji nie ma mowy. FaryFałsze są na nią wyjątkowo wyczulone i atakują z zaskoczenia, na oślep, ze skumulowaną furią.

Trudno tkwić wśród Tyrów, zwłaszcza tych, które swoją tyrowatość rozciągnęły wzdłuż i w szerz istnienia. Mówią innym językiem, ich słowa nie mają odcieni ani głębi. Są jak puzzle, elementy pasujące wyłącznie do określonego miejsca w układance. Tak, bywam nazywana Tyrem, lecz mój umysł-Proteusz, gdy tylko wpasuje się w obraz, zaraz tworzy nowy motyw, na który nie ma wzoru. Tyry to przeraża i chowają się głębiej w swoje schematyzowanie.

Deszcz obmył mi dziś obraz Tyrów. Zobaczyłam przerażone istoty, uczepione pazurami chwiejącego się schematu. Zrozumiałam. Ich zdolność pojmowania nie  istniała bez wzoru. Gdy dochodziłam z nimi na skraj schematu, cofali się przerażeni, nie rozumiejąc, że mają moc wykreowania  kolejnej odnogi rzeczywstości.

System stworzony przez Tyry jest bezgranicznie iluzoryczny. Żyją w  przekonaniu, że schematyzowanie pomaga Farom poznać DolinęMgieł, że dają im bezcenne bogactwo. Są szczęśliwi. Tymczasem to imitacja, bezwartościowe powielenie błędnych wzorów, zakłóconych schematów. Chcą być demiurgami, a tak naprawdę to tylko hodowcy chomików, obwieszczający swój sukces, gdy uda im się zmusić zwierzątko do równego biegania w kołowrotku.

Cudowność DolinyMgieł polega na tym, że czasami ukazuje mi ona swoją różnorodność. Jest bogata w wybory, nieograniczona w możliwościach, zachycająca nowościami czekającymi na odkrycie. Jest jak wielka księga, wciągająca historiami innymi niż moja własna. Czytam z zapartym tchem, bo pokazuje decyzje, których  sama nigdy bym nie podjęła, prezentuje myśli i poglądy niedostępne mojemu doświadczeniu. Dlaczego więc tak bardzo żal mi Tyrów? Dlaczego z donkichoterską fantazją próbuję im pokazać, że tkwią w pułapce?

Odpowiedź rozmazały mi dziś wycieraczki na szybie samochodowej - nie umiem zrozumieć względności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz