mgły

mgły

sobota, 19 stycznia 2013

Żal

Od kilku dni w DolinieMgieł unoszą się w powietrzu  piórka śniegu. Pojedyncze płatki wirują, osiadają na rzęsach, włosach, przedmiotach, eksponując idealnie koronkowy krój srebrzystych płatków.  Patrząc na nie, wędrując wśród tego niebiańskiego konfetti, czuje się taka niezwykłą magię i ciepło, że uśmiech sam zakwita na ustach. Chciałoby się rzucić wszystko i iść po horyzont wśród okruchów chmur...
*   *   *
Wieczór. Wychodzę w roziskrzone powietrze pełna nieokreślonego Żalu osadzonego na banalnie prozaicznej mieliźnie wydarzeń. Za fasadą obojętnych słów, za wyćwiczonym wyrazem twarzy, za maską cynizmu, w samym środku Kryształu rozlewa się Żal, specyficzny ból, którego nie opisują żadne słowa, gdyż nie są w stanie oddać jego subtelnej goryczy, delikatnej konstrukcji pulsujących w nim zależności. Na rękawiczce osiada płatek śniegu - idealna symetria, kwintesencja doskonałości. Widzę przez moment prześlizgujące się po niej refleksy światła i dałabym wszystko, aby to piękno trwało, istniało, lecz już po chwili na szorskim zamszu lśni tylko banalna kropla wody. Czuję Żal, nieracjonalny Żal przesycony Bezsilnością, poprzetykany głębokim, zastygłym Smutkiem i Tęsknota za utraconą chwilą. Racjonalnymi argumentami rozsądku próbuję wywabić z Kryształu plamę, choć wiem, że to niemożliwe, że skaza zostanie tam na zawsze. Potraktowana wybielaczem Czasu zblaknie, przestanie się rzucać w oczy, przestanie boleśnie palić, jednak zawsze będzie o sobie przypominać poruszona wspomnieniem. NieIstniejący powiedziałby, że to cena, jaką płacę za Skrzydła. Możliwe.
Tego wieczoru pękła  Iskra, narodzona ze zderzenia z innym Kryształem, nieoczywistym, zastygłym, wciśnietym w gruby pancerz pozorów, PółPrawd i ĆwierćKłamstewek. Trudno było go dostrzec pod warstwą zastygłej nonszalancji, a gdy już pojawił się obraz, trudno było uwierzyć w jego prawdziwość. A jednak przez tę masę poplątanych myśli, zasupłanych uczuć, prze kokon pozorów przedzierał się znany Blask, poruszał strunę intuicji. Był jak płatek śniegu na rękawiczce - rozbłysnął na mgnienie oka, a potem zamienił sie w banał. Iskra pękła i Żal rozłał się we mnie po dno Kryształu. Żal za utraconym pięknem, za Blaskiem, który przy odrobinie szczęścia mógłby rozbiec się po szlifach, za całym bogactwem Kryształu zduszonym przez pajęczynę nieznanych mi przeżyć i ucieczek, za Kimś, kto pogubił się w rekwizytorni masek i póz. Nie wiem, czy kiedykolwiek się odnajdzie, czy dotrze do złóż zastygłych w letargu Iskier, czy też zawsze będzie nosił w sobie tę niedopowiedzianą i nieuświadomioną nutę, która nie pozwala stać się Szczęściem.
Patrzę na plamę Żalu w Krysztale i wiem, że to jest moja plama, mój Żal, moje poczucie straty. Istnienie bez pulsującego Kryształu jest przecież łatwiejsze, mniej boli, pozwala łatwiej się odnaleźć w świecie Fozów. Daje szansę na pozorną NieSamotność, na wtopienie się metodą kameleona w tło, na niedostrzeganie własnej ucieczki i ignorowanie bólu. Pozwala na ułożenie kolejnej warstwy pozorów i zbudowanie twierdzy poczucia bezpieczeństwa. Być może to jest właściwa droga - pozwolić, by Kryształ wygasł, by rozsypał się w pył. NieMoja droga, ale może lepsza.
*  *  *
Trzeba ludziom zostawić wolność decyzji, nawet jeśli chcą decyzji szalonych albo tragicznych.
*  *  *

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz