mgły

mgły

niedziela, 20 lutego 2011

Kłębki

Zdawało się, że Mgły zaczęły się rozrzedzać, że ich dusząca wilgoć lekko odpuściła, a w krysztale zaczęły przemykać to tu, to tam iskierki światła. 
Zbliżał się czas wędrówki pod górę, zdobywanie kolejnej sinusoidy. Zawsze czułam ten moment. Powietrze stawało się lżejsze, kształty wokół bardziej wyraźne, a myśli nabierały precyzji skupiając się w niewielkie cele. Wystarczyło tylko znaleźć trochę światła, kilka zgubionych smug radości w bezbrzeżnych odmętach Mgieł. Tylko. Aż.
Długo szukałam pogubionych w krysztale iskier światła, by zwinąć z nich mały kłębuszek odwagi i wyjść do Fozów, by uczestniczyć w ich zabawie. Właściwie nie wiem, czy to wymyśliły Fozy. Jak na nie było to zbyt szalone, 'nienormalne' i niepoważne, no ale Fozy są dziwne... 
Przyniosły ze sobą pozwijane w kłębki kolorowe nitki radości, śmiechu, beztroski, optymizmu i utkały z nich surrealistyczną pajęczynę pomiędzy Mgłami.W jednej chwili setki kolorowych nici przecięło szarość, a kłębki śmiechu niczym  piłeczki wpadały w ręce, by po chwili polecieć dalej odrzucone i wzbogacone o kolejną nutę radości. W kolorowej plątaninie można było na chwilę zapomnieć o Mgłach, zawisnąć niczym motyl na tęczowej pajęczynie. 
NieZwykły stał z daleka i patrzył na wszystko jak prototypowy Foz, dla którego wszystko, co niepraktyczne i spontaniczne powinno natychmiast zniknąć z DolinyMgieł. W każdym jego spojrzeniu czaiła się Mgła, z każdego słowa wypełzały szare pasma krytyki. W jego oczach szalona zabawa zmieniła się w idiotyczną przepychankę, dźwięczący wszędzie śmiech wydał się nie ma miejscu, irytujący i żenujący.W jednej chwili cały kryształ opanowała nieprzenikniona Mgła, ciężka i mokra. Wszystkie iskry zgasły przyduszone jej oślizłymi mackami. Tęczowa pajęczyna w jednej chwili stała się tylko umazaną w błocie plątaniną nitek. Mgła stawała się coraz zimniejsza,  tworząc wokół mnie lodowy klosz, idealnie gładki, jak szkło. Śmiechy Fozów stały się przytłumione i odległe, słowa NieZwykłego  bezdźwięcznie odbijały się od szklistej powierzchni, a wewnątrz robiło się coraz zimniej. W jednej chwili stałam się sztywną figurką w szklanej kuli, która nie może dotknąć niczego naprawdę. Otoczona swoją mglistą rzeczywistością stoczyłam się w najciemniejszą jamę sinusoidy. Zostanę tam. Usnę, czekając na kolejne złudzenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz