„Wojna to
pokój, wolność to niewola, ignorancja to siła"
Dolina Mgieł przypomina kocioł
czarownic, w który warzy się demoniczny koktajl destrukcji skomponowany z
nienawiści, nietolerancji, arogancji i zła, doprawiony ignorancją i
obojętnością. Wrze wyrzucając w górę purchle dezinformacji, które rozrywają się
gdzieś na powierzchni i opadają jeszcze bardziej podsycając aromat obłędu.
Ponad nim unosi się ciężki opar totalnego absurdu. Mieszanina niepokoju i
kipiącej wrogości coraz większym obłokiem pokrywa przestrzeń, zamyka wszystko w
rozedrganej chmurze histerii.
Fozy oszalały.
Rozcięte na dwie frakcje
PrawdziwejDemokracji i DemokracjiPrawdziwej, podzielone według jakiegoś
zupełnie absurdalnego wzoru, skaczą sobie do gardeł, wykrzykując te same słowa,
dawno obrane ze znaczeń i wypłukane z sensów. Rozsądek i Logikę wiążą w białe
kaftany i odsyłają do sanatorium, Prawo faszerują psychotropami, by samo
uwierzyło w swoje szaleństwo. Schizofrenia dumnie zasiada na tronie i rządzi
raz jedną, raz drugą stroną osobowości. Nic już nie posiada awersu i rewersu,
ram ani definicji. Jedynym stabilnym
miejscem wydaje się być MontowniaDusz.
Im szerszą perspektywę przyjąć,
tym szaleństwo wydaje się większe, jakby nagle wszystko ruszyło w przepaść.
Patrzę na tę lawinę, stojąc gdzieś w dolinie i zastanawiam się, kiedy przetoczy
się po mnie i po całej mojej rzeczywistości, zostawiając za sobą jedynie
zgliszcza i tumany opadającego powoli szarego pyłu. Wokół mnie stada Fozów
przenoszą swoje barykady z jednej strony na drugą, przekrzykują się pojęciami,
które stały się już tylko zlepkami nic nieznaczących liter. Antonimy stały się
synonimami - prawda i fałsz noszą te same maski, maski fanatyzmu.
Boję się. Jakieś demoniczne siły
żyjące w głębi Fozów wydostają się i zmieniają krajobraz DolinyMgieł. Jest ich
coraz więcej, są coraz silniejsze, karmią się same sobą, swoją zaciętością i
arogancją, swoim wystudiowanym egoizmem. Zaślepienie i ignorancja,
nieprzewidywalność, buzujące w nabrzmiałych furią twarzach, są
przerażające. Nadchodzący CzasZatrzymania
jeszcze potęguje poczucie całkowitego absurdu tego, co wokół, poczucie
bezsilności i żalu. Narastają pytania, oplatają mnie jak bluszcz - pytania
duszące, pytania bez odpowiedzi, pytania zbyt refleksyjne, by można było na nie
znaleźć odpowiedź w realiach pozbawionych sensu. Na początku był chaos. Chaos
na końcu?
Po kolejnej dawce doniesień z
DolinyMgieł wychodzę na spacer. Chłodne powietrze napełnia każdą komórkę
spokojem. Ciemność jest bezpieczna i cicha, miękka od wilgoci. Taka normalna.
Patrzę w niebo jakby tam, wśród
miliardów gwiazd była ta jedna, czerwona, z napisem RESET.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz