Po drugiej stronie DolinyMgieł, w czasach DomuMilczenia był dla mnie obcym spojrzeniem posyłanym z mozaik, milczącym starcem usadzonym na fresku pod sklepieniem, bezdźwięcznym Słowem, powtarzanym bez cienia treści, nic nie znaczącą konwencją. Tyle razy wchodziłam w Jego progi, ale nigdy Go nie zastałam. Zgubiony w tłumie, oślepiony świecidełkami i obłudą, zachłyśnięty dymem z kadzideł - szwędał się po ulicach. Wołałam - milczał. Słuchałam - milczał. Opowieściami powtarzanymi bez refleksji Fozy budowały w mojej świadomości kiczowaty obrazek, konstrukcję jedynie słusznych cech, witraż posklejany niedbale spoiwem "TakTrzeba". Kryształ milczał - żadnych Iskier, Blasków, Zatrzymań. Cisza. Doskonały dowód nieistnienia.
Zawsze lubiłam przychodzić do Niego w ciszy i pustce, szukać Jego cieni w odbiciach witraży na posadzkach, wysłuchiwać odgłosów Jego kroków, dosięgać ideału w ciężkich głosach organów. Albo zamykać oczy i czuć Jego oddech w wietrze płynącym znad jezior, słyszeć szepty na szczytach gór, gdy rozkładał przede mną piękno swojego dzieła. Wtedy wiedziałam, że gdzieś tam jest - milczący, tajemniczy, nieufny, cały mój i całkowicie nieosiągalny.
Nie objawił się w blaskach i promieniach. Nie przemówił z ambony ubrany w atłasy i gronostaje. Przyszedł niezauważony w ZbiegachOkoliczności, zbyt przemyślanych, by mogły być jedynie wynikiem prawdopodobieństwa. Rozrzucił mi pod nogami pytania, bym mogła potykać się o oczywistości i szerzej otwierać oczy. Nieprzeciętnie inteligentny, tak do granic fascynacji, przewidujący każdy mój krok i ustawiający mi przed nosem kolejne odpowiedzi, z którymi tak łatwo się zderzyć, kiedy jest się wystarczająco uważnym. Wtedy też można dostrzec Jego wyrafinowane pomysły, misterny scenariusz gry RPG, której reguły zna tylko On sam. Za każdym razem daję się wpisać w przydzieloną mi rolę i wyprowadzić na manowce, daję postawić się w ZbieguOkoliczności zbyt przemyślanym, misternie uknutym i idealnie cynicznym. Rozgrywam z Nim kolejną partię szachów, ustawiając na planszy zdarzenia i napotkane istnienia, by pod koniec rozgrywki zauważyć to, co On wie od samego początku. Doskonałą strategią wydarzeń wplątuje mnie w sytuacje do granic rozsądku absurdalne, stawia przed faktami dokonanymi, pokazuje błędy w logice poczynań. Zawsze wygrywa. Szach. Mat.
* * *
W świetle lampy maluję anioły na kawałku drewna - kolejne podarunki na CzasZatrzymania. Myślami błądzę po DomuMilczenia, między Białą a NieIstniejącym. Rozważam Słowa WielkiegoCynika o przebaczeniu, o wartości wspólnoty i zastanawiam się, czy mam aż tyle siły, by wyszlifować wszystkie Blizny wyryte w Krysztale... WielkiCynik zaczyna nową partię - na szachownicy ustawia swoje Słowa, moje Emocje, obecność NieZwykłego, dorzuca jeszcze audycję radiową o Mgłach i DomachMilczenia. Nieświadomie podejmuję grę, z zaangażowaniem analizuję każdy ruch - napełniam szachownice refleksjami, wspomnieniami, przebrzmiałym bólem, strachem i wstydem. Znów jestem tamtym dzieckiem. Czuję chłód zimnego betonu pod bosymi stopami, słyszę swój krzyk, znów istnieję wyłącznie w szklanej kuli, za której grubymi ścianami jest prawdziwy świat... Nagle z tamtej rzeczywistości wyrywa mnie piosenka... Z radiowego głośnika płynie Jest taki dzień, bardzo ciepły choć grudniowy... Ze wszystkich świątecznych piosenek świata właśnie TA. Jedyne dobre wspomnienie CzasuZatrzymania - zapach choinki, gładko ogolona twarz Dziadka, gwar oczekiwania na spotkanie, białe wirujące płatki śniegu w świetle latarni...ZbiegOkoliczności? Nie. Kolejny szach-mat. Srebrna kropla rozbija się o skrzydła anioła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz