Przez opustoszałe ulice DolinyMgieł przewędrował wilgotny oddech odwilży i zawiesił w powietrzu drobniuteńkie kropelki. Latarnie utonęły impresyjnie w nadciągającym mroku wymieszanym w doskonałych proporcjach z mlecznymi pasmami mgieł. Nieliczne cienie wyłaniają się z niej, by natychmiast zniknąć po drugiej stronie magicznej firany. Rzeczywistość pustoszeje. Rozpoczyna się CzasZatrzymania.
Całkowity chaos dnia ujarzmia przybycie NieZwykłego. Krótka kszątanina, ostatnie szlify w partyturach potraw, coś stygnie, coś wykipiało. Jak zawsze nie jestem w stanie pojąć, jakim cudem babcia czy ciocia trzymały za uzdy toczące się na raz kuchenne wydarzenia... Ta wigilia jest skromna. Kilka ulubionych potraw, kolejny rybi eksperyment. Na prowizorycznym stole mieszczą się ledwie dwa białe talerze, Światło przyniesione z DomuWielkiegoCynika i opłatek połamany przez wiatr, ale jest tam też miejsce na naszą Obecność. NieZwykły staje naprzeciw mnie, bierze w dłonie opłatek. SłowoWielkiegoCynika zagubione wśród labiryntu uwięzionych ksiąg zastępuje Rozmową - opakowuje w Słowo podziękowania i prośby, wiąże je wstęgami wiary. Dwa Kryształy napełnia Światło. Czuję, że stoję na progu Domu. Czegoś brakuje...
* * *
Wchodzę w jasność. Wszędzie światła, idealnie przyciete pod schemat CzasuZatrzymania dekoracje i muzyka. Zapachy niewychodzące z ram. Ogromny stół w perfekcyjnie dobranych kolorach oczekuje licznych gości i wabi przepychem potraw.Twarze znajome z poprzedniego Czasu, serdeczne i dobre, ale nieczytelne dla mnie jak egzotyczny alfabet. Fozy wiekowe - Fozy stare - Fozy młode.
Pojawia się Biała i NieIstniejący. Nagle widzę, że ich sylwetki wycięte sa z jeszcze innego wymiaru. Nie pasują do regularnego świata Fozów, nie pasują do Kryształów. Mam wrażenie, jakby ich wyblakłe postacie utkane były z Mgieł, półprzezroczyste, szare cienie bez odrobiny życia. Ich obecność przebiegła po krzyżu dreszczem chłodu, zawiesiła jakiś cień, który złowróżbnie wypełzał z każdym ich ruchem. NieIstniejący i Biała nie zachowują się jak Fozy. Nie uczestniczą w ich schemacie. W ich nie-obecności jest skrystalizowana samotność, lodowata obojętność, całkowicie wyprana z emocji płachta istnienia.
Opłatek i bombki życzeń - specjalność Fozów. Bajecznie kolorowe po wierzchu, ale wypełnione całkowitą próźnią znaczeń. TakTrzeba. Jednak Fozy się w nich odnajdują, rozpływają się w swoim uschematyzowanym pojęciu wesela i CzasuZatrzymania. Autentyczność ich płaskiego przeżywania bywa nawet rozczulająca i przekonująca. Podobnie jak okazywana sobie nawzajem serdeczność i poczucie wspólnoty. Lubię ten perfekcjonizm CzasuZatrzymania, tę lukrową polewę, gwar i życie miejsca, nawet te przewidywalne do bólu Fozy. Marzenie o CzasieZatrzymania w Domu ma coś z tej fozowej projekcji - może ten gwar wielu głosów, może idealnie poupychane w schemat kolory, może jasność, a może to wszystko po trochu.
* * *
Wstukuję kod. Drzwi się otwierają. Czuję zapach choinki, prawie zapomniany z poprzedniego Czasu - mam wrażenie, jakbym wróciła z dalekiej podróży. Kot przybiega na spotkanie, w atłasowej czerwnonej obróżce, niosąc swój prezencik w zębach. Łasi się do rąk. W kuchni unosi się jeszcze ulotny ślad NieZwykłego i wspomnienie naszej wypełnionej Blaskiem wigilii. Robię herbatę i otwieram ostatnie podarunki - listy od BezImiennego. Anioły rozsypują się po poduszce i misternie układają swoje cieniste skrzydła wokół moich ramion. Samotność zlizuje krople łez.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz