mgły

mgły

piątek, 7 października 2011

Wybór

Mgły wyraźnie zainteresowały się porzuconą przeze mnie wylinką Foza i ruszyły na polowanie. Z lekkich żyłek, subtelnych i z pozoru niegroźnych, zaczynają się krystalizować coraz grubsze liny, wyjątkowo lepkie, wyjątkowo mocno ciągnące resztki mojej świadomości z mroczne pieczary mglistych legowisk. Bezszelestnie nadciągają Mgły, pieszczą mój kark lodowatym oddechem. Pragnienie ucieczki rośnie silne jak drzewo i równie nieruchome, sparaliżowane, jakby oczywistością było, że przed Mgłą nie ma bezpiecznej kryjówki. Spiętrzona mglista lawina rośnie w moich oczach, z każdym okruchem czasu bliższa. Wiem, że nadchodzi. Wiem, że przemieli mnie swoją obojętną siłą, a zmasakrowane emocje zawlecze w najgłębsze nory ekstremum sinusoidy. Po marginesach rozsądku błąka się spanikowana myśl, by ukryć się znów w kształcie Foza, by zastygnąć w schemat. Przetrwać. Przeczekać. Przewegetować Czas.
Wybór między Mgłami, a Schematem. Wybór między Obłędem a Paranoją. Powolna, sadystyczna agonia ku uciesze WielkiegoCynika.

***
WielkaNiewiadoma rozciąga się gdzieś poza DolnąMgieł. Próżnia pełna bezpiecznej, miękkiej, ciepłej ciemności. Cisza bez histeryczno-paranoidalnych zawodzeń emocji. Łagodność cudownego bezczucia. Świadomość jej istnienia przepełnia myśli otuchą. Wystarczy jeden krok, by znaleźć się w  kojących ramionach i bezszeptach aksamitnej ciszy. Patrzę w jej stronę. Czeka na mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz