Przestrzeń otwiera się przede mną jak księga, pełną historii przedwiecznych, obecnych I nigdy nienadeszłych. Czas zatrzymuje się, zapętla sam w sobie, przemiela moje istnienie zębatymi kołami galatyk nad głową, rozciera mój pył polodowcowym trwaniem krajobrazu. Otoczona wiatrem, zapachem ziół, wypełniona po brzegi odgłosami ciszy, przesiąknięta majestatycznym spokojem lasów gubię swoją przemijalność. W relacji ze światem drzew, wiatrów o zapachu siana, lekkich głosów żurawi znajduję sens swojego tu i teraz. Sens chwilowy i odwieczny. Przemijalny i trwały.
Jestem wszystkim, każdym z tych ziaren doskonałości Wielkiego Cynika, którego obecność jest niemal namacalna. Jestem w głosach skowronków, blaskach słońca na falach, w każdym z tych banałów, pokręconego i nielogicznego świata Fozów, pełnego wielu niepotrzebnych słów, jazgotliwej potrzeby zaznaczania swojego istnienia.
Na ogromnej, skoszonej łące siedzimy razem, w niepoliczalnej liczbie obecności. Tworzymy jakąś niepojętą układankę przenikających się historii, opowiadanych wieloma językami.
Tacy różni, tacy niepojęci. Dzieci WielkiegoCynika, rozrzucone po wszechświecie odłamki Kryształu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz